z ostatniej chwili
UWAGA !!! Od 1 paździenika zmiana godzin pracy urzędu, PONIEDZIAŁEK, WTOREK, ŚRODA 7:30 - 15:30, CZWARTEK 10:00 - 18:00, PIĄTEK 7:00 - 15:00 W związku ze zmianą godzin otwarcia Urzędu zmianie ulegają godziny funkcjonowania KASY URZĘDU: WTOREK 8.00-12.00, ŚRODA 13.00-15.00, CZWARTEK 10.00-14.00
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem
Powiększ: A A A
A A A A A

Aktualności


Finał Pucharu Świata w biegach narciarskich we włoskim Bormio

19/03/2008, dodał: Maciej Liberda czytano: 1355 razy

Finał Pucharu Świata rozgrywano między 14 a 16 marca 2008 we włoskim Bormio (trasy w Santa Caterina). Pojechaliśmy tam z wielkimi nadziejami, ale nie ma co ukrywać towarzyszyła nam lekka obawa, ale po kolei.

Justyna sezon miała rewelacyjny, osiągneła status wielkiej gwiazdy biegów narciarskich. Nasza sportowa bohaterka zimy jest bardziej rozpoznawalna za granicą niż w rodzinnym kraju, przyczyna leży w braku medialności tej dyscypliny sportu. Na zawody biegowe z jej udziałem jeździ garstka kibiców, dlatego postanowiliśmy działać. Głównym animatorem całego przedsięwzięcia był Wójt Gminy Mszana Dolna Tadeusz Patalita, jeszcze w Libercu podczas wyjazdu na zawody z udziałem naszej biegaczki rzucił hasło „Jedziemy na finał PŚ do Bormio”. Sytuacja w klasyfikacji generalnej stawała się coraz bardziej klarowna, Justyna miała spore szanse na podium. Co prawda tydzień przed finałem zeszła z trasy w Oslo, ale to nie osłabiło naszej wiary w końcowy sukces (zawody w Bormio były podwójnie punktowane). Strata do trzeciej Szwedki Kalli była stosunkowo niewielka. Do Italii udaliśmy się w pięcioosobowym składzie: Wójt Gminy Tadeusz Patalita, tato Justyny Józef Kowalczyk, siostra Wioletta, dziennikarz jednej z lokalnych gazet Kuba Toporkiewicz oraz niżej podpisany. Atmosfera była dość luźna, głównym tematem podróży było wybudowanie na Śnieżnicy ośrodka biegów narciarskich z prawdziwego zdarzenia. Szybko przemkneliśmy przez Bratysławę, Wiedeń, Linz, Salzburg, Innsbruck, Bolzano. Podziwiając alpejskie krajobrazy docieramy do celu wyprawy, miejsce rozgrywania zawodów to niewielka wioska Santa Caterina położona nieopodal Bormio. Pierwszy dzień zawodów to prolog 2,5 km klasykiem, Justyna jest bardzo zdenerwowana. Serwismen nie trafił ze smarowaniem nart, zaledwie 14 miejsce choć na górze (półmetek) była liderką. „Temperatura” jest dość wysoka, widać sportową złość u naszej zawodniczki. My wiemy swoje, następne dni będą należeć do niej. W sobotni poranek oglądamy z hotelowego okna finałowe zawody PŚ w narciarstwie alpejskim (Bormio organizowało jednocześnie finały PŚ w narciarstwie alpejskim, snowbordzie, narciarstwie klasycznym) jesteśmy pod wrażeniem infrastruktury narciarskiej oraz zaplecza hotelarsko-gastronomicznego. Dziesiątki wyciągów, kilkanaście tras biegowych, tysiące miejsc noclegowych (pensjonaty, hotele), kilka basenów termalnych i to wszystko w miasteczku liczącym 4,5 tyś. mieszkańców. Udajemy się na miejsce zawodów, do rozpoczęcia jeszcze dwie godziny. Tato i siostra udają się wraz z Kubą na trasę. Wójt wraz ze mną pozostaje na trybunach, rozwieszamy transparent oraz kilka flag. Powoli gromadzą się kibice, wśród nich dostrzegamy Józefa Pawlikowskiego-Bulcyka z Poronina. Przedsiębiorca z branży budowlanej jest zaprzysięgłym kibicem biegów narciarskich oraz hojnym sponsorem. Godz. 14 zawodniczki wyruszają na trasę, po wybiegnięciu ze stadionu od razu ostro w górę. Justyna jest w czołówce, doskonale wie że na trasie jest tato i siostra. Ciągnie w górę niewiarygodnie, praktycznie tempo jest w stanie utrzymać tylko Virpi Kuitunen. Po przebiegnięciu 5 km są na stadionie, Justyna ciągle w czołówce. I znowu podbieg, sposób pokonywania stromizn w wykonaniu naszej zawodniczki jest mistrzowski. Na stadionie ekscytacja, za chwilę finisz. Widzimy jak wybiegają z lasu, niesamowity finisz Justyna minimalnie przegrywa z Kuitunen. Ale jest bardzo dobrze, cieszymy się ogromnie padamy sobie w ramiona. Nie zawiodła naszych nadziei. Niedzielny bieg na 10 km stylem dowolnym wydaje się nam formalnością, wszyscy widzimy że dziewczyna jest w niesamowitym gazie. Doczekaliśmy się zawodniczki światowego formatu, dotychczas podium zarezerwowane było wyłącznie dla Rosjanek lub zawodniczek któregoś z krajów skandynawskich. Niedzielny bieg rozpoczyna w kosmicznym tempie, rywalki z daleka oglądają jej plecy. Taktyka jest prosta musi być pierwszej trójce aby myśleć o podium w końcowej klasyfikacji PŚ. Emocje sięgają zenitu, duma nas rozpiera gdy oglądamy jej popisy na trasie. Przybyli na miejsce kibice włoscy z Val di Fiemme (starają się podobnie jak Zakopane o organizację Mistrzostw Świata w 2013 roku) szczerze nam gratulują tak wspaniałej zawodniczki. Gdy wszyscy są przekonani o wygranej niewiarygodny finisz rozpoczyna Virpi Kuitunen, i znów jak w sobotę wygrywa o długość buta. Nikt nie rozpacza z tego powodu, podium PŚ pewne w 100 procentach. Wszystkich nas ogarnia wielkie wzruszenie, wśród tylu sportowych znakomitości na podium widzimy skromną dziewczynę z Kasiny Wielkiej. Widok doprawdy jeszcze kilka lat temu nieprawdopodobny. Na niedzielne zawody przybył Sekretarz Generalny PZN Grzegorz Mikuła i był to najwyższy rangą przedstawiciel PZN (nie licząc pana Pawlikowskiego) który gratulował Justynie sukcesu. Osobna kwestia to postawa naszych mediów. Naprawdę żal że przy tak wielkim sukcesie nie było żadnej stacji telewizyjnej nie mówiąc już o samych dziennikarzach. Inne kraje były reprezentowane przez przynajmniej kilkunastu żurnalistów.
My z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku kończymy „misję” w Bormio. W znakomitych humorach udajemy się w drogę powrotną do kraju, Justyna okazała się znakomitym ambasadorem polskich sportów zimowych.

R. Kubowicz
 

 

 

więcej w galerii